Czy
nie macie czasem poczucia, że chcielibyście coś zmienić ?
Czasami chcemy dokonać zmiany w sobie - choć ta zmiana może okazać się jedną z najtrudniejszych w
życiu. Jeśli mielibyśmy uwierzyć w
słowa: „Człowiek nigdy się nie zmienia”, to jakakolwiek zmiana mogłaby się okazać niemożliwa. Nie mówię tu tylko o zmienianiu siebie. Ja wraz ze swoim wrodzonym
optymizmem, uważam, że nie należy bezgranicznie wierzyć w to, co gdzieś ktoś… W życiu trzeba ryzykować i próbować, bo jeśli tego nie robimy, stajemy w miejscu, a
przecież nie na tym cała zabawa polega. Powinniśmy się rozwijać, kształcić i
samodoskonalić.
Wróćmy do czasów dzieciństwa. Czy gdyby dziecko nie miało silnej potrzeby zaakcentowania
swojej osoby, to nauczyłoby się mówić? Oczywiście, że nie, bo po co? Ale ono chce, próbuje, i mu nie wychodzi, ale dalej
się stara. I nic go nie powstrzymuje, bo przecież musi w końcu powiedzieć, że jest
głodny i należy mu się "butla z kaszą".
Ile takie dziecko ma w sobie samozaparcia - godne podziwu … Ale moi
drodzy, musimy sobie uświadomić, że my również przechodziliśmy przez tę męczarnię. My również "stawaliśmy na uszach" żeby zdobyć "tę butlę", więc my również
mamy w sobie tę siłę i chęć do działania. Udało nam się, zrobiliśmy to, przeszliśmy
przez tę drogę. W tym momencie niech każdy z was poczuje dumę, bo naprawdę
jesteśmy wyjątkowi i możemy zdziałać wiele!
Nie popadajmy w marazm, który bardzo
często jest podszyty nutką sentymentalizmu. Ja jestem bardzo sentymentalna, ale
podczas ostatniej przeprowadzki postanowiłam trochę powalczyć, bo może ktoś mi wytłumaczy
po co mi ubrania z czasów prehistorycznych (czyt. liceum), lub figurka kaczki, którą dostałam w podstawówce. Tłumaczenie, że pasowała do wnętrza, w tym
przypadku jest po prostu nie na miejscu. To sentyment, który przez lata kazał mi
zbierać wszystkie bibeloty, bo: „jeszcze się przyda”, „kiedyś
będzie to warte fortunę”, itp., itd. Nie zrozumcie mnie źle, ja nie twierdzę, że przywiązanie
do przedmiotów, z którymi łączą się "fajne" wspomnienia, jest złe. Uważam, że
nadmierne przywiązywanie się i kolekcjonowanie artefaktów może zaszkodzić
wnętrzu i nam.
Kto z nas lubi przebywać w zagraconym pomieszczeniu. Człowiek o wiele lepiej
odpoczywa, relaksuje się i zbiera siły do działania, gdy otacza go ład (to jest
oczywiście pojęcie względne ale rozwinę to na pewno w innych postach). Zgodnie z tym twierdzeniem, podczas przeprowadzki
zredukowałam liczbę potężnych kartonów, których nie byłam w stanie udźwignąć z 7
do 4. Jestem z siebie dumna, bo naprawdę nie było mi łatwo wyrzucić ulubioną kaczkę z czasów dzieciństwa, czy pozbyć się wielu starych, niemodnych ubrań. Ja już ich nie potrzebowałam, zalegały mi, zabierały przestrzeń i powietrze. Moi drodzy, wyobraźcie sobie, że to nie koniec. Nadal pozbywam się rzeczy, które nie będą mi
potrzebne i myślę, że ten proces jeszcze jakiś czas potrwa. Ale to normalne i Was również do tego zachęcam. To była moja
pierwsza zmiana, która spowodowała lawinę metamorfoz.
Zastanówcie się, ile rzeczy, które znajdują się w kuchni,
sypialni, czy pokoju gościnnym jest wam niepotrzebnych, a pełniących tylko funkcję zbieracza
kurzu. Często do celu dochodzi się małymi kroczkami. Zróbcie ten pierwszy krok i pozbądźcie się wszystkich
niepotrzebnych bibelotów. Wasze wnętrze
przejaśni się, odświeży, a wy poczujecie się w nim bardziej komfortowo. Nie zawsze potrzebny jest gruntowny
remont, żeby przestrzeń, która nas otacza, zmieniła się. Czasami wystarczy oczyścić nasze otoczenie .
Nie zgadzam się również z jeszcze jednym porzekadłem: „Szewc w dziurawych butach
chodzi”, a moje nowe mieszkanie będzie
tego potwierdzeniem . Ja znalazłam w sobie chęć i siłę, która popycha mnie do
zmian, i uwierzcie, że to uzależnia . Skoro w dzieciństwie mieliście tyle siły do
walki, to teraz też możecie mieć. Poszukajcie to w sobie. Pamiętajcie, że każdy to
posiada. Małymi kroczkami do celu. Najpierw zmieniacie swoje nastawienie, potem
otoczenie, a na końcu życie samo się zmienia - NA LEPSZE :)
pozdrawiam Natalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz